Karę dożywocia wymierzył w poniedziałek gliwicki sąd Dariuszowi P., któremu prokuratura zarzuciła, że dla uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia podpalił swój dom w Jastrzębiu-Zdroju, zabijając żonę i czworo dzieci. Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem, P. będzie mógł wyjść na wolność najwcześniej po 35 latach.
Przypomnijmy, że do pożaru w jednorodzinnym domu w Jastrzębiu-Zdroju doszło w maju 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka – ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, gdzie paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, (ocalał tylko najstarszy syn). Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka – w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka.
Stanowisko obrony przed ogłoszeniem wyroku
Przed ogłoszeniem wyroku w rozmowie z dziennikarzami Eugeniusz Krajcer obrońca Dariusza P., twierdz, że: „Nie ma mocnych poszlak”. Jak twierdzi: „Poszlaki nie są na tyle mocne, żeby wiązały się w łańcuch, który pozwala na skazanie oskarżonego. Wszystkie te argumenty, które były na początku, zostały przedstawione przez panią prokurator także w końcowym wystąpieniu, nie słyszałem o żadnych nowych”. Adwokat Dariusza P., poddaje w wątpliwość motyw Dariusza P., którym jest wypłata pieniędzy z ubezpieczenia i ustalenia biegłych, według których dom rodziny P. został celowo podpalony, a sam oskarżony był wtedy w pobliżu domu: „W sprawie powinien wypowiedzieć się inny biegły z zakresu pożarnictwa, a opinia dotycząca miejsc logowania telefonu mojego klienta nie odpowiada na wszystkie pytania”. Pytany o swojego klienta adwokat powiedział: „ Przygotowuje się do końcowego wystąpienia i muszę powiedzieć, że jest w optymistycznym nastawieniu, ja też. Dodał, że P. ma kontakt z synem, który ocalał z pożaru i według niego jest to bardzo serdeczny kontakt. Dariusz P. swoje ostatnie słowo wygłaszał ponad godzinę, posługując się notatkami: „Nic nie jest takim, jakim się wydaje – przekonywał sąd. Rodzina była, jest i zawsze będzie dla mnie najważniejsza”. Oskarżony dodał, że chciałby chociażby dzisiaj wrócić do swojego jedynego syna, który ocalał z pożaru.
Innego zdania jest oskarżyciel
O winie oskarżonego przekonany jest natomiast pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Jakub Przybyszewski. Zaznaczył, że oskarżyciele posiłkowi – członkowie najbliższej rodziny P. – przystępowali do procesu nie po to, by pomagać prokuraturze lub obronie, lecz po to, by brać udział w ustaleniu tego, co faktycznie się stało – poznać prawdę.: „Z upływem czasu, jak długo ten proces trwa, utwierdzaliśmy się w coraz większym przekonaniu o sprawstwie – że oskarżony tę zbrodnię popełnił”- podkreślił Przybyszewski. W przemowie przytoczył ustalenia biegłych, które ewidentnie przemawiają za winą Dariusz P. Mec. Przybyszewski poparł wniosek prokuratury, dotyczący kary dla Dariusza P.
Wyrok
Karę dożywocia wymierzył w poniedziałek gliwicki sąd wymierzył Dariuszowi P. karę dożywocia zarzucając mu , że dla uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia podpalił swój dom w Jastrzębiu-Zdroju, zabijając żonę i czworo dzieci. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grażyna Suchecka podkreśliła, że Dariusz P. precyzyjnie zrealizował swój plan: „Był osobą poczytalną, wiedział, że podkładając ogień, skazuje rodzinę na śmierć”. Przypomniała również, że rodzina P. była stawiana za wzór, była bardzo wierząca i blisko związana z Kościołem. Sam oskarżony był szafarzem w miejscowej parafii. W ocenie sądu motywem zbrodni była nie tylko chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia, ale też uwolnienie się od rodziny. Suchecka zwróciła uwagę, że krótko po tragedii P. proponował innym kobietom wspólne życie. Według niej oskarżonemu chodziło o „chęć uzyskania swoistej wolności od rodziny, pieniądze miały umożliwić realizację tego celu”.
Oskarżony nie przyznał się do winy, twierdząc, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.
Prokuratura wniosła o karę dożywocia. Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem skazany będzie mógł wyjść na wolność najwcześniej po 35 latach. Obrona domagała się uniewinnienia.
Źródło: www.tvn24.pl www.polskieradio.pl
Podróże to czas relaksu, jednak nieprzewidziane sytuacje mogą zakłócić nam długo wyczekiwany urlop. Dlatego kluczowe…
Stłuczka na parkingu? Kolizja na drodze? A sprawca po prostu odjechał? Tego typu sytuacja to…
Choć obowiązkowe ubezpieczenie OC zapewnia szeroką ochronę w razie szkód wyrządzonych osobom trzecim, nie działa…
Niepewność wobec diagnozy lub sposobu leczenia to codzienność wielu pacjentów. Jednak druga opinia medyczna daje…
Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdziła zmianę formy prawnej TUZ Ubezpieczenia z towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych na spółkę…
Warszawa, Lublin i Olsztyn to liderzy najnowszego rankingu jakości życia PZU Lokalnie. Wyniki opracowane we…