Czy Polacy są świadomi z zagrożeń, które związane są ze zmianami klimatu? Czy miejsce, w którym żyjemy jest bezpieczne? Nagłe zmiany pogody potrafią w kilka chwil zniszczyć cały dorobek naszego życia. Agnieszka Durska, ekspert ds. komunikacji z Polskiej Izby Ubezpieczeń opowiada o nowej kampanii #niezaklinaj.

Czy Polacy są świadomi z zagrożeń związanych ze zmianą klimatu? Co wskazują wyniki z Raportu PIU i Deloitte pt. „Klimat ryzyka”?

W raporcie Klimat Ryzyka zestawiliśmy dane, z których jednoznacznie wynika, że jesteśmy coraz bardziej narażeni na skutki gwałtownej pogody. To wynik zmian klimatu – zjawisk pogodowych jest nie tylko coraz więcej, są też coraz bardziej gwałtowne. A ponieważ jako społeczeństwo coraz bardziej się bogacimy, mamy znacznie więcej do stracenia niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu.

W raporcie Klimat Ryzyka zestawiliśmy np. ile kosztowałaby dziś powódź z 2010 r. Byłoby to o 20 proc. więcej niż w 2010 r. Taka tendencja jest nie tylko w Polsce – to trend światowy. W 2017 r. starty materialne z powodu katastrof naturalnych na świecie wyniosły 335 mld dol. Średnia roczna liczba katastrof naturalnych w ostatnich 30 latach wzrosła z 447 do 556. Straty finansowe ze 104 do 123 mld dol, a ofiary w ludziach z 26,9 do 31,4 tys. W Polsce wzrasta świadomość potencjalnych zagrożeń klimatycznych, jednak nie doszacowujemy prawdopodobieństwa wystąpienia katastrof naturalnych. Sprawdziliśmy to między innymi w naszym badaniu, które przeprowadziliśmy w rejonach najbardziej zagrożonych katastrofami pogodowymi. Połowa respondentów uważa, że zmiany klimatu dotyczą wszystkich, tylko nie ich – „to się gdzieś tam na świecie dzieje, ale na moje życie nie ma wpływu”. Prawie 80 proc. uważa, że mieszka w bezpiecznym miejscu. A pytaliśmy o to m.in. mieszkańców województw małopolskiego i podkarpackiego. Tam jest największe zagrożenie powodziowe. Pytaliśmy też mieszkańców kujawsko-pomorskiego. Ten region charakteryzuje się największą wrażliwością społeczno-ekonomiczną, czyli jakiekolwiek straty materialne tu będą trudne do odbudowy. Spodziewaliśmy się np., że mieszkańcy Grudziądza w kujawsko-pomorskim, który jest stosunkowo niedaleko od Suszka (100 km) – będą mieli w pamięci wydarzenia sprzed dwóch lat, gdy wielka burza spowodowała śmierć aż 6 osób (dwóch harcerek), a m.in. Lasy Państwowe poniosły historyczne straty 1 mld zł. To przecież ich okolice. A mimo to nie dostrzegają ryzyka.

Gwałtowne zmiany pogodowe mogą zniszczyć cały dorobek naszego życia. Czy Polacy w ostatnich latach chętniej ubezpieczają swój majątek?

Z danych z raportu „Jak ubezpieczenia zmieniają Polskę i Polaków?” wiemy, że 60 % polskich domów i mieszkań jest ubezpieczonych. To się oczywiście różnie rozkłada w skali kraju – są miejsca, w których ludzie ubezpieczają się chętniej, są takie, w których procent ubezpieczonych domów jest mniejszy. Nadal jednak mówimy o sporej luce ubezpieczeniowej. Sytuację poprawia tu fakt, że sporo jest nieruchomości kupionych na kredyt – bank wymaga ubezpieczenia. Inną kwestią, która ma duże znaczenie w przypadku katastrof pogodowych, jest to, czy ubezpieczają się samorządy. Zniszczenia nie obejmują przecież tylko budynków prywatnych. Straty są również w infrastrukturze lokalnej, budynkach publicznych. To ma ogromne znaczenie – nie tylko przy odbudowie, przy której musi wtedy pomagać państwo. Ale też przy samej likwidacji szkód. Sprawna infrastruktura, prewencja na poziomie gmin ogranicza możliwe skutki katastrof klimatycznych. Przykładem są tu zdarzenia na Pomorzu w 2017 r. Kaszuby pokazały, jak bardzo ważna jest sprawność infrastruktury dla efektywnego działania ubezpieczeń. Tu większość budynków i samochodów zniszczona w nawałnicy była ubezpieczona. Jednak ze względu na brak dostępu do Internetu i telefonii komórkowej oraz nieprzejezdne drogi, poszkodowani nie mogli skontaktować się z ubezpieczycielami i szybko zlikwidować szkód. Odbudowa jest możliwa, gdy w lokalnych sklepach czy magazynach nie brakuje materiałów budowlanych, gdy można je szybko dowieźć na miejsce zdarzenia. Do tego musi sprawnie funkcjonować infrastruktura. Ubezpieczenia to tylko jeden z elementów. Sprawa jest bardziej złożona i tak o zmianach klimatu musimy myśleć. Kompleksowo. Ubezpieczenia są ważnym elementem, ale oprócz nich konieczna jest prewencja, dbałość o stan majątku – na różnych poziomach – prywatnego, publicznego. Ważna jest organizacja, systemy ostrzegania i dobra organizacja w przypadku gwałtownych zdarzeń pogodowych. Ubezpieczenia gwarantują utrzymanie równowagi ekonomicznej, pomagają w szybkiej odbudowie, ale wobec zmieniającego się klimatu – trzeba zacząć działać szerzej.

Skąd pomysł na nazwę kampanii #niezaklinaj?

O pogodzie ciągle myślimy w sposób magiczny. Oby była ładna, oby nie padało. Tymczasem nie ma co jej zaklinać. Trzeba sprawdzić prognozy w dobrych źródłach – jest mnóstwo aplikacji, które mają często aktualizowane dane i reagować. Widzisz, że zaczyna wiać, na niebie są czarne chmury – możesz czekać i nic nie robić, mieć nadzieję, że burza przejdzie bokiem, a możesz przestawić auto spod drzewa. Na wszelki wypadek. Nawet jakby to się okazało niepotrzebne, bo burza rzeczywiście przejdzie bokiem. W tym roku w czerwcu byłam świadkiem takiego zdarzenia. Na burzę się dość długo zanosiło, byliśmy na Warmii, w Bartoszycach – długi weekend czerwcowy. Zaparkowaliśmy pod drzewami, w centrum miasteczka, ale zobaczyłam, że mocno wieje i rzeczywiście lada chwila może lunąć. Poprosiłam męża, byśmy przestawili auto. Fakt, to  trwało zanim znaleźliśmy miejsce z dala od drzew i nie w zagłębieniu terenu, ale… cóż uchroniło to nasze auto przed zalaniem! Nawalny deszcz w ciągu 10 minut sprawił, że ulica, która w pewnym miejscu opadała w zagłębienie terenu, dosłownie zatonęła. Stojące tam samochody miały wodę do wysokości progów. Jeden z właścicieli próbował wyjechać, jak tylko zobaczył, co się dzieje. Urwał zderzak, ale uciekł. Inni zostali. Przyjechała straż, wypompowali wodę z ulicy. Jeśli panowie nie mieli AC, to starty pokryją z własnej kieszeni. Dobrze, że nikt już nie próbował tych aut z wody ruszać, bo o zalanie silnika w takiej sytuacji było łatwo. Z kompletem ubezpieczeń można sobie jednak poradzić. Auto stoi w wodzie – nie ruszam, dzwonię na assitance, korzystam z AC. A najlepiej od razu, jak widzę, że zanosi się na burzę – parkuję ja tek, by uniknąć strat. To przykład prostego działania, ale wpisuje się w ideę naszej kampanii. Wiele osób nie zapobiega, zostawia, czeka. Jeśli w danym miejscu, przy byle deszczu stoi woda, to gdy przyjdzie nawałnica, możemy mieć pewność, że tam będzie dużo więcej wody. Nie zostawiajmy tam auta. Chyba ze na niebie rzeczywiście nie ma żadnej chmury, a my sprawdziliśmy w aplikacji pogodę. Reagujmy. Dostaliśmy ostrzeżenie o gwałtownych zmianach w pogodzie – mamy na tarasie wolno stojące meble, parasol czy markizę. Wystarczy to zabezpieczyć, pochować – zwłaszcza gdy wychodzimy z domu.

Czy świadomość ubezpieczeniowa Polaków zmienia się? Czy hasło „Mądry Polak po szkodzie” jest nadal adekwatne do polskiego społeczeństwa? 

Świadomość ubezpieczeniowa na pewno rośnie. Podczas powodzi w 2010 r. ucierpiało łącznie 24 tys. rodzin, straty oszacowano na 12 mld zł. Tylko niecałe 13 proc. tych strat było ubezpieczonych. Dziś jest lepiej – bo takie doświadczenia uczą. Jednak nadal świadomość skutków katastrof naturalnych jest niewielka. W wielu wypadkach liczymy też na pomoc państwa, a pamiętajmy, że taka pomoc nie jest obligatoryjna. Dobrym i pewnym zabezpieczeniem naszego majątku jest ubezpieczenie, a nie liczenie na to, że jak coś się stanie, na pewno dostaniemy pieniądze od gminy, instytucji kościelnych, czy z dotacji państwa. Stąd nasza kampania – pokazujemy, że zmiany klimatu, muszą wywołać zmiany zachowań. Musimy działać prewencyjnie – dbać o swoje domy, odpowiednio je zabezpieczać, reagować na zmiany pogody, a nie zaklinać ją. Musimy się ubezpieczać. Może się i tak zdarzyć, że żywioł zniszczy nasz majątek – tu nie da się nic przewidzieć, ale wtedy zadziała ubezpieczenie, z którego pomocą odbudujemy dom. Tu zebraliśmy dość zatrważające dane. Prawie 80 proc. badanych przez nas Polaków nie ma żadnych środków, by bez pomocy odbudować dom po żywiole. Ci, którzy ubezpieczają, zdają sobie z tego sprawę. Prawie 70 proc. respondentów wskazało, ze kupili ubezpieczenie, by w razie katastrofy móc z jego pomocą stanąć na nogi i się odbudować. Niestety, w miejscach, w  których badanie prowadziliśmy, w których – przypomnijmy –  jest dość duża wrażliwość społeczna na skutki katastrof oraz są to regiony narażone na występowanie takich gwałtownych zjawisk, zaledwie jedna trzecia respondentów zadeklarowała, że w ostatnim roku kupiła polisę mieszkaniową.

Jak wygląda kampania edukacyjna od strony praktycznej? Jakie działania podejmujecie Państwo w celu propagowania odpowiednich prewencji związanych z gwałtownymi zjawiskami w pogodzie?

Nasza kampania ma kilka elementów. Na Facebooku i Twitterze w postach zwracamy się z prostymi poradnikami do ludzi – zwłaszcza w tych regionach, w których po naszym badaniu okazało się, że brakuje wiedzy na temat zagrożeń klimatycznych. Poradniki są o tym, jak zachować się w razie gwałtownej pogody – burzy, nawałnicy, powodzi. Drugi element to komunikacja do gmin. Zwracamy się do władz samorządowych w mailingach z prośbą o dystrybucję poradników pogodowych, udostępniamy im je w formatach do druku. Będą tam więc proste infografiki z przydatnymi informacjami. Przykładowo – jakie przeglądy trzeba robić w domach, jak postępować w razie katastrofy, jak zgłaszać szkodę – to jest wiedza, której ciągle brakuje. Zresztą przekonaliśmy się o tym, jak bardzo brakuje takiej wiedzy i jak to się  dobrze rozchodzi, po publikacji na blogu nawypadekgdy materiałów o obowiązkowych przeglądach domów. To nasz niekwestionowany hit poradnikowy. Na FB post udostępniony setki razy. Tysiące wejść na blogu. Wiedzę dystrybuują agenci – bo oni są doskonałymi źródłami takich informacji. Propagują tym samym prewencję, dbałość o majątek i podkreślają rolę ubezpieczeń. Bardzo się cieszę, że w tak naturalny sposób tu są ambasadorami dobrych informacji. Dlatego w kampanii zwracamy się też do nich. I mam nadzieję, że jeszcze chętniej się zaangażują, a nasze poradniki pomogą im w pracy. Poprzez kanały dystrybucyjne w zakładach, fora agencyjne przekazujemy im więc nasze materiały. I jesteśmy wdzięczni za dotychczasowe zaangażowanie, za to, że nasze poradniki biorą, używają ich w pracy i niosą dalej dobrą ubezpieczeniową wiedzę.

Ile średnio wynoszą szkody spowodowane przez zmiany pogody? Jaka szkoda była najwyższa?

Podajmy kolejne przykłady. Koszt osuwisk po powodzi w 2010 r. szacowano na 25,9 mln zł w jednym z powiatów województwa małopolskiego. W 2018 r. – przy takiej samej skali zjawiska – koszt wyniósłby już 32 mln zł. Przymrozki i gradobicia w 2017 r. sprawiły, ze ubezpieczyciele wypłacili rolnikom 45 mln zł. Ubezpieczona była tylko niewielka część areałów. Musimy pamiętać, że mamy coraz więcej do stracenia – bogacimy się, więc skutki katastrof mogą być dla nas coraz bardziej dotkliwe, jak wyżej wspomniałam. Musimy też zdać sobie sprawę, że każda katastrofa naturalna to coraz większe skutki pośrednie. Szacunki, które przytaczaliśmy w raporcie Klimat Ryzyka, są znamienne. Na przykładzie suszy z 2018 r. pokazaliśmy, jak straty w rolnictwie przekładają się na inne branże. Straty były w handlu, przetwórstwie spożywczym, przemyśle chemicznym. Lista branż, które odczuły pośrednie skutki suszy, jest długa. Ubiegłoroczna susza w rolnictwie obniżyła PKB Polski o 2,6 mld zł. Mało tego – odczuwamy skutki finansowe katastrof naturalnych, które dzieją się na całym świecie. Zalanie serwerów Nextbike w 2013 r. w Niemczech spowodowało awarię systemu w kilku miastach w Polsce. Trzęsienie ziemi w Japonii w 2011 r. sprawiło poważne kłopoty firm zależnych od japońskich producentów części samochodowych. Na katastrofy naturalne musimy patrzeć szerzej – średnie straty są do policzenia, liczby są coraz większe. Ale ważniejsza od liczb jest świadomość, że tak naprawdę koszty ponosimy wszyscy. I musimy zacząć od najprostszych rzeczy, które są w naszym zasięgu, by je ograniczać. Reagować na pogodę, brać ją na serio, nie zaklinać. Nie myśleć życzeniowo. Prewencja plus ubezpieczenia – to są hasła dla każdego. Od siebie trzeba zacząć.

fot. PIU