TOPR

Wakacje to już przeszłość. Niestety ten rok był bardzo intensywny dla ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Tragedia pod Giewontem, śmierć grotołazów, zaginięcia i zgony na szlakach. To tylko niektóre z wydarzeń w Tarach podczas tegorocznych wakacji. Turyści najczęściej podczas wypraw w góry łamią kończyny, gubią się, słabną.

W przypadku pogarszającej się pogody najlepiej jest zrezygnować z wycieczki

„Przygody” w Tarach nie należą do bezpiecznych. Ratownicy przypominają, aby zawsze przed wyjściem na szlak koniecznie sprawdzić prognozę pogody. W przypadku pogarszającej się pogody najlepiej jest zrezygnować z wycieczki. Nawet najlepszy sprzęt nie wygra z kapryśną pogodą, która w górach zmienia się dosłownie w ciągu kilku minut. Odpowiednie przygotowanie się do wyjścia w wyższe części gór jest niezbędne. Czasem więcej jedzenia, odpowiedni ubiór i sprzęt mogą uratować życie.

Turysta spadł z łózka w schronisku, kobieta zgubiła dziecko, innym turystom „padła bateria”

Oprócz „klasycznych” wypadków typu zagubienia na szlaku, upadki, złamania, skręcenia – w Tatrach zdarzają się również inne bardziej „oryginalne przygody”. Pod koniec wakacji ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, oprócz akcji w ścianie, udzielili również pomocy m.in. mężczyźnie, który spadł z łóżka w schronisku na Hali Gąsienicowej. Jak podaje kronika TOPR – 70-letni turysta spadł z łóżka piętrowego ok. 3 w nocy. W wyniku upadku stracił przytomność. Po udzieleniu pierwszej pomocy, mężczyznę przetransportowano do szpitala.

Kolejne niecodzienne wydarzenie miało miejsce 29 sierpnia, kiedy o pomoc ratowników zwróciła się matka zagubionego w Dolinie Kościeliskiej chłopca. Na szczęście chłopiec odnalazł się. Kilka dni wcześniej o pomoc poprosili turyści, którzy nie byli w stanie samodzielnie zejść ze szklaku. Dlaczego? Jedyne źródło światła jakie posiadali turyści był…smartfon, który w trakcie wycieczki po prostu się rozładował. Ratownicy sprowadzili ich do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Ratownicy TOPR brali również udział w ewakuacji 436 turystów, którzy utknęli na Kasprowym Wierchu, po tym jak kolejka uległa awarii podczas burzy.

O wypadku na Giewoncie i o tym jak zachować bezpieczeństwo w górach pisalismy tutaj

Grotołazów szukali nie tylko polscy ratownicy

Członkowie jednego z wrocławskich speleoklubów podczas eksploracji nieznanych korytarzy w tzw. Przemkowych Partiach zostali odcięci przez wodę, która zalała część korytarza. TOPR próbowało wydostać odciętych od reszty mężczyzn, którzy utknęli na głębokości 500 metrów. Akcję toprowców wspomagali ratownicy ze słowackiej Horskiej Zachrannej Służby. Przez kilkadziesiąt godzin drążono kawałek po kawałku korytarz za pomocą ładunków wybuchowych.

Źródło: www.youtube.com

Niestety ratownicy TOPR dotarli do ciał obydwu grotołazów w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. „Ciała bez oznak życia znajdują się koło siebie w miejscu wcześniej określonym jako najbardziej prawdopodobne” – napisał w komunikacie Józefowicz.

Urazy kończyn najczęstszą przyczyną akcji ratunkowych

Najczęstszą przyczyną wezwań TOPR były urazy kończyn. Tylko w niedzielę, ostatniego dnia wakacji toprowcy poproszeni o pomoc 11 razy. Równolegle trwał transport zmarłych grotołazów z Jaskini Wielkiej Śnieżnej na powierzchnię.

Źródło: www.topr.pl Źródło: www.polsat.pl Źródło: www.youtube.pl