- Po ubezpieczenia od utraty dochodu sięgają nie tylko zamożni – potwierdza to analiza przeprowadzona przez Leadenhall Insurance.
- Z danych firmy wynika, że 23% ubezpieczonych na wypadek niezdolności do pracy osób zarabia poniżej 7 tys. zł miesięcznie, a przychody kolejnych 23% nie przekraczają 13 tys. zł.
- Polisę kupują przede wszystkim mali przedsiębiorcy i jednoosobowe działalności gospodarcze – to przedstawiciele wolnych zawodów i osoby, które rozliczają się w modelu B2B.
- Ubezpieczenie uniezależnia ich od ZUS-u, bo zapewnia wypłatę świadczenia, jeżeli wskutek wypadku lub choroby stracą możliwość pracy w dotychczasowym zawodzie.
Analiza Leadenhall Insurance powstała w oparciu o aktywne na koniec III kw. 2024 r. ubezpieczenia od utraty dochodu. Ze statystyk firmy wynika, że blisko połowa ubezpieczonych w momencie zakupu polisy deklaruje przychody poniżej 13 tys. zł brutto. Progu 7 tys. zł brutto nie przekraczają zarobki 23% osób, a przedziału 7-13 tys. zł brutto kolejnych 23%. Ponad 13 tys. zł brutto zarabia więc 54% ubezpieczonych od utraty dochodu – to głównie pracownicy IT, lekarze i kadra zarządzająca. Po wyłączeniu tych grup z analizy, odsetek osób, które korzystają z polisy i zarabiają maksymalnie 7 tys. zł brutto, rośnie do 52%. Grupa z przychodami do 13 tys. zł brutto stanowi wówczas 78% wszystkich osób z ochroną na wypadek niezdolności do pracy.
Co istotne, pod względem zarobków grupa najlepiej zarabiających osób z polisą na wypadek niezdolności do pracy jest bardzo zróżnicowana. Przychody wahają się w niej od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie – większość stanowią osoby, które zarabiają co najmniej 20 tys. zł.
– Na pewno rośnie w Polsce świadomość utraty dochodu jako dostępnej na rynku kategorii ubezpieczenia – widzimy to po dwucyfrowych wzrostach sprzedaży każdego roku. Nasze statystyki pokazują jednak przede wszystkim to, że po ochronę bardzo często sięgają ludzie z niskimi lub średnimi zarobkami. Głównie osoby na tzw. działalności, które rozliczają się modelu B2B. One wiedzą, że niezdolność do pracy wskutek wypadku lub choroby spowoduje w ich budżecie finansową dziurę, którą trudno im będzie załatać. O ile bowiem pracownicy na umowie o pracę mogą liczyć na świadczenie z ZUS-u zbliżone do zarobków z momentu szkody, o tyle samozatrudnieni i przedsiębiorcy nie mają tego komfortu – mówi Rajmund Rusiecki, Prezes Zarządu w Leadenhall Insurance.
Ubezpieczenie od utraty dochodu najczęściej kupują mikroprzedsiębiorcy i jednoosobowe działalności gospodarcze. To przedstawiciele tzw. wolnych zawodów oraz osoby, które nie są zatrudnione na etacie, ale wystawiają swoim „pracodawcom” faktury. Trzy grupy zawodowe najczęściej zainteresowane ochroną to: lekarze, specjaliści IT i kadra menadżerska menadżerowie. Wśród innych zawodów zainteresowanych tym rodzajem ubezpieczenia znajdują się m.in. personel medyczny, kierowcy i kurierzy, fachowcy wyspecjalizowani w drobnych naprawach i remontach oraz specjaliści z branży beauty.
– Z punktu widzenia osób prowadzących działalność gospodarczą kluczowy argument za zakupem polisy to niskie zasiłki, które ZUS wypłaca w czasie zwolnienia z pracy. Zdecydowana większość samozatrudnionych nie podnosi podstawy obliczania wymiaru zasiłku chorobowego, więc może liczyć na wypłatę świadczenia, które nie wystarcza, żeby utrzymać siebie i rodzinę. Mówimy o naprawdę niskich kwotach: poniżej 1 tys. zł miesięcznie na tzw. małym ZUS-ie i 3 tys. zł na dużym – dodaje Rajmund Rusiecki z Leadenhall.
Jak działa ubezpieczenie od utraty dochodu?
Zadaniem ubezpieczenia jest rekompensata zarobków utraconych w wyniku nieszczęśliwego wypadku lub choroby. Główne ryzyko, które obejmuje polisa, to całkowita i czasowa niezdolność do pracy. A zatem sytuacja, w której ubezpieczona osoba po wyleczeniu i okresie rekonwalescencji może powrócić do swojego zawodu. Wypłacane przez maksymalnie 2 lata świadczenie sięga 65% średniego miesięcznego przychodu – obliczane jest na podstawie zarobków z 12 miesięcy przed zakupem ochrony. Oprócz tego polisa może objąć dożywotnią niezdolność do pracy. W tym przypadku świadczenie wynosi do 10-krotności rocznych przychodów.
– Co ważne, niezdolność do pracy odnosi się do wykonywania konkretnego, podanego w polisie zawodu. Dzięki temu żaden specjalista nie ma obowiązku przekwalifikowania się, gdy jest taka możliwość, czego wymaga chociażby ZUS. Z innych istotnych spraw – ochronę można rozszerzyć, np. o pokrycie kosztów dostosowania do życia w niepełnosprawności czy pokrycie kosztów leków oraz rehabilitacji – podsumowuje Rajmund Rusiecki z Leadenhall.
Świadczenia z tytułu czasowej i trwałej niezdolności do pracy działają niezależnie. Jeżeli ubezpieczony będzie otrzymywał miesięczne świadczenia przez pewien okres, a dopiero później okaże się, że niezdolność do pracy jest trwała – otrzyma jednorazową wypłatę w wysokości pozostałej sumy ubezpieczenia.
Niezdolność do pracy – trzy przykłady szkód
- Chirurg przeszedł udar niedokrwienny mózgu, który spowodował okresową niezdolność do wykonywania operacji. W związku z tym, przez 24 miesiące otrzymywał zasiłek w wysokości 8 tys. zł. miesięcznie.
- Nauczyciel doznał poważnych obrażeń w wypadku rowerowym, w wyniku którego doszło do zerwania ścięgna nadgrzebieniowego, podwichnięcia kości ramiennej oraz uszkodzenia torebki stawowej. Przez 6 tygodni był niezdolny do pracy. Otrzymał od ubezpieczyciela kwotę 10,5 tys. zł, która obejmowała odszkodowanie za utracone zarobki, pokrycie kosztów leczenia oraz zadośćuczynienie za doznany trwały uszczerbek na zdrowiu.
- Fizjoterapeuta złamał kość przedramienia oraz uszkodził staw barkowy. Leczenie operacyjne i półroczna rehabilitacja, uniemożliwiły mu wykonywanie zawodu. W czasie niezdolności do pracy fizjoterapeuta otrzymywał z tytułu ubezpieczenia świadczenie w wysokości 6 tys. zł. miesięcznie.