- Po polskich drogach jeździ ok. 23 tys. w pełni elektrycznych samochodów osobowych – ich popularność napędza m.in. program dopłat „Mój Elektryk”.
- Jednym z warunków otrzymania dofinansowania jest posiadanie dwóch ubezpieczeń: obowiązkowego OC, a przez co najmniej 2 lata także autocasco (AC).
- Z punktu widzenia ubezpieczycieli obsługa polisy dla elektryka pod wieloma względami różni się od ochrony samochodów spalinowych.
- Branża ubezpieczeniowa spodziewa się, że wraz z rozwojem elektromobilności spadnie liczba i wartość kolizji i wypadków drogowych.
Do końca maja 2022 roku zarejestrowano w naszym kraju niemal 23 tys. samochodów elektrycznych – podaje Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA). Rozwój elektromobilności to jeden ze strategicznych kierunków dla Europy i tym samym Polski. Tegoroczną decyzją Parlamentu Europejskiego i w zgodzie z zeszłoroczną deklaracją kończącą szczyt COP26 do 2035 roku ze sprzedaży „znikną” auta spalinowe i hybrydowe. Kierowcy już teraz zachęcani są do odchodzenia od benzyny i diesla programami dopłat – takimi jak „Mój Elektryk”, w którym na zakup auta osobowego na prąd można dostać do 27 tys. zł. Aby dostać pieniądze z rządowego programu, trzeba spełnić szereg warunków – także ubezpieczeniowych.
– Elektryk musi być ubezpieczony w ramach obowiązkowego OC. Tu oczywiście nie ma zaskoczenia, bo ta zasada dotyczy każdego pojazdu na polskich drogach. Jednak zabezpieczeniem zwrotu dopłaty jest także polisa AC, którą właściciel samochodu na prąd musi mieć przez 2 lata. Po tym czasie zakup ubezpieczenia staje się dobrowolny. Myślę, że mało kto zdaje sobie sprawę, że rozwój elektromobilności ma bardzo duży wpływ na branżę ubezpieczeniową. Zarówno pod względem prognozowanej liczby szkód, jak i ich likwidacji. Także kalkulacja składki na elektryka odbywa się na nieco innych zasadach niż na auta spalinowe – zauważa Damian Andruszkiewicz, odpowiedzialny za ubezpieczenia komunikacyjne w Compensa TU SA Vienna Insurance Group.
Jak się ubezpiecza samochód elektryczny?
Polisa OC chroni właściciela samochodu elektrycznego przed finansowymi konsekwencjami szkód, które wyrządził innym uczestnikom ruchu drogowego. Z kolei AC zabezpiecza go finansowo m.in. przed kradzieżą elektryka czy zniszczeniami powstałymi w aucie z jego winy (np. zarysowanie samochodu na parkingu), jak też wskutek wandalizmu czy zdarzeń losowych (np. złych warunków atmosferycznych).
– W przypadku aut spalinowych jednym z ważniejszych kryteriów wyceny ubezpieczeń komunikacyjnych jest pojemność silnika, od której zależy moc samochodu. Przyjmuje się, że im mocniejsze auto, tym w teorii większe ryzyko brawurowej jazdy i wyższa wartość potencjalnej szkody – ma to wpływ na cenę polisy. W autach na prąd nie ma pojemności, więc branża ubezpieczeniowa musiała dopasować systemy taryfikacji do „elektrycznych” wymagań. Do niedawna zdarzało się, że niektóre firmy kalkulowały składkę dla elektryka w oparciu o dane zbliżonych do niego modeli spalinowych – wyjaśnia Damian Andruszkiewicz z Compensy.
Wciąż niewielka liczba samochodów elektrycznych rodzi obawy kierowców o dostępność części w warsztatach i możliwość korzystania z pomocy w ramach assistance, np. w razie rozładowanej baterii. Dlatego wybierając ubezpieczenie należy upewnić się, czy ubezpieczyciel jest na to przygotowany. Kierowca musi mieć pewność, że otrzyma wsparcie w razie awarii pojazdu na trasie, nawet na długim dystansie skorzysta z holowania do najbliższej stacji ładowania lub do warsztatu, który poradzi sobie z usterką samochodu na prąd.
Czy elektryki poprawią bezpieczeństwo na drogach?
Branża ubezpieczeniowa spodziewa się, że upowszechnianie się samochodów elektrycznych pomoże zredukować liczbę szkód komunikacyjnych oraz wartość zgłaszanych ubezpieczycielom zdarzeń. Póki co trudno o wiarygodne dane na ten temat, a wyjątkowo optymistyczne prognozy mówią nawet o 75-procentowym spadku liczby wypadków. Czas pokaże, czy to realne. Nie ulega natomiast wątpliwości, że wyłączenie z ruchu samochodów spalinowych może przynieść poprawę bezpieczeństwa na drogach.
– Mówi się, że wielu kierowców nie przesiądzie się do aut na prąd, lecz do transportu publicznego. A nawet jeśli będą jeździć elektrykami po mieście, to w dłuższą trasę wybiorą się np. pociągiem. Jeśli tak się stanie, na drogach zrobi się luźniej, co siłą rzeczy przełoży się na poprawę statystyk wypadków drogowych. Do tego sama konstrukcja samochodów elektrycznych wymusza oszczędną, czyli spokojniejszą i wolniejszą, a przez to bezpieczniejszą jazdę. Nie bez znaczenia jest też kwestia ładowania, które trwa dłużej od „tradycyjnego” tankowania, zapewniając kierowcom przymusowy odpoczynek na trasie – mówi Damian Andruszkiewicz z Compensy.
Warto także pamiętać, że ostrożniejsza jazda ma wpływ na wartość odszkodowań. Mniejsza prędkość pozwala szybciej reagować na zagrożenia na drodze, a w efekcie ograniczać rozmiar szkód lub wręcz ich unikać. Wolna jazda zmniejsza też ryzyko poważnych obrażeń ciała oraz śmierci.
Źródło: Compensa TU SA Vienna Insurance Group