Polacy coraz częściej przy zakupie sprzętu elektronicznego, decydują się na przedłużoną gwarancję. Zabieg jest skutecznym sposobem na zabezpieczenie sprzętu przed usterkami wynikającymi ze specyfiki samego sprzętu. Niestety, zakres gwarancji daje szerokie pole do nadużyć, które zakłady ubezpieczeń coraz skuteczniej wyłapują. Jak?
Ubezpieczyciele odtwarzają przedstawione w zgłoszeniu okoliczności powstania szkody, aby sprawdzić, czy uszkodzenia faktycznie mogły powstać w opisany sposób
Pomagają im w tym wyspecjalizowane serwisy dokonujące ekspertyz sprzętu, analiza forów internetowych i technologia np. systemy wykorzystujące sztuczną inteligencję. Są jednak próby, które do właściwej oceny wiarygodności wymagają znacznie mniej*.
Serwis przeprowadzając eksperyment jest w stanie skrupulatnie wykazać, że przedstawiona wersja jest niemożliwa lub jest ściągniętym z Internetu gotowcem. Wskazanie nieprawdziwych okoliczności powstania uszkodzenia może powodować brak uznania odpowiedzialności przez ubezpieczyciela. Stanowi też przestępstwo i może się skończyć nawet doniesieniem na Policję i konsekwencjami karnymi. Oto „najciekawsze” historie osób, próbujących odzyskać odszkodowanie lub nowy sprzęt w ramach ubezpieczenia.
Laptop „zalany” przez rosół
Klient zgłosił, że podczas pracy przy komputerze, odbierając dzwoniący telefon, potrącił kubek z gorącym rosołem. Cała zawartość dostała się do wnętrza komputera. Ekspertyza serwisu wykazała jednak, że ślady zalania widoczne na podzespołach są tak rozległe, że kontakt cieczy z urządzeniem nastąpił po uprzednim demontażu klawiatury. Ciecz wylana bezpośrednio na klawiaturę nie mogła przedostać się do podzespołów ulokowanych wewnątrz urządzenia, ponieważ laptop wyposażony był w specjalną osłonę, która zatrzymałaby nie tylko rozlany rosół, ale także dowolny wylany na klawiaturę płyn.
„Spadający” tablet
Do ubezpieczyciela zgłosił się klient, którego pies zahaczył o kabel tabletu ładującego się na balkonowym stoliku, co w konsekwencji spowodowało jego upadek z czwartego piętra na betonowy kwietnik. Ubezpieczyciela zaskoczyło, że urządzenie przesłano do punktu naprawczego w dwóch częściach – oddzielnie tablet i bateria. Zarówno samo urządzenie, jak i bateria były wyraźnie wygięte. Brakowało natomiast innych charakterystycznych dla upadku uszkodzeń. Serwis, próbując zamontować baterię, aby potwierdzić, że sprzęt się nie uruchamia, zauważył, że jest wygięta w stronę przeciwną względem tabletu, co jasno wskazywało, że do jej wygięcia doszło poza sprzętem. Przedstawiona ubezpieczycielowi ekspertyza wykluczyła możliwość, aby upadek (nawet z wysokości czwartego piętra) mógł spowodować uszkodzenie w postaci wygięcia sprzętu. Ekspertyza wykazała, że uszkodzenie powstało w skutek umyślnego wygięcia tabletu i baterii poprzez przyłożenie ich do kantu o twardej powierzchni.
Kilka kropel wody na telefonie
Klient zgłosił uszkodzenie smartfona wynikające z niewielkiego zachlapania urządzenia, które pozostawiono za blisko zlewu – „to mogło być dosłownie kilka kropel wody”. Ekspertyza wykazała coś innego. Ponieważ większość smartfonów ma tzw. markery wilgotności, po zdjęciu obudowy od razu widać, czy sprzęt miał kontakt z cieczą, można też oszacować, kiedy doszło do zalania. Serwis dokonujący ekspertyzy zwrócił uwagę, że skala korozji na poszczególnych elementach wskazywała na bardzo poważne zalanie (wręcz kąpiel sprzętu), co stało w sprzeczności z okolicznościami wskazanymi przez zgłaszającego szkodę. Co warto zauważyć, posiadana przez zgłaszającego opcja ochrony pozwoliłaby uznać nawet takie uszkodzenie, jeśli doszło do niego przypadkowo. Niestety nieuczciwość w opisie spowodowała odrzucenie wniosku.
Źródło: www.gu.com.pl www.gsmmaniak.pl