Sezon letni obfituje w zgłoszenia ubezpieczycielom szkód z polis turystycznych. Jak wskazuje „Rzeczpospolita” – niektórzy poszkodowani wykazali się duża pomysłowością. 

Sezon urlopowy powoli dobiega końca, a ubezpieczyciele powoli  podsumowują okres wakacyjny. Podobnie jak klasyka gatunku, (przypadek 81-letniej Stelli Liebeck, która pozwała McDonald’s na ponad 2 miliony dolarów, twierdząc, że kawa była za gorąca, przez co doszło u niej do oparzenia nóg) ten rok również obfituje w przedziwne wydarzenia. Niektóre niestety kończą się tragicznie.

Po pierwsze brak wyobraźni

Najczęstsze zdarzenia, skutkujące pomocą ubezpieczyciela podczas letnich wypoczynków  to problemy żołądkowe, poparzenia słoneczne, zapalenia gardła, zwichnięcia, czy skręcenia. Jednak eksperci podkreślają, że trafiają do nich również takie szkody, do których przyczynił się kompletny brak wyobraźni. Tak było w przypadku trzydziestolatka, który podczas podróży za ocean trafił do szpitala z niewydolnością serca. Podczas kontaktu z centrum operacyjnym ubezpieczyciela przekazano informację, że klient nie cierpiał wcześniej na żadną chorobę serca, a diagnoza lekarska była alarmująca: infekcyjne zapalenie wsierdzia, obrzęk płuc, niewydolność oddechowa oraz krążeniowa. Pacjent przeszedł operację. W okazało się, że klient samodzielnie robił sobie zastrzyki dożylne z substancji wykorzystywanych do budowania masy mięśniowej i przyjmował leki stosowane w leczeniu nowotworu piersi, co spowodowało zachorowanie na infekcyjne zapalenie wsierdzia.

Obrażenia spowodowane przez zwierzęta

Inny ubezpieczony podczas gonitwy w Pampelunie został uderzony przez byka. Skończyło się obrażeniami, których leczenie kosztowało 30 tys. zł. Niebezpieczny bywa także kontakt z dziki zwierzętami i to często wtedy, gdy nikt się tego nie spodziewa. Na Sri Lance bawół zaatakował turystę podczas safari, a na Dominikanie murena pogryzła dziewczynkę. Zdarzyło się też, że turystę pogryzł żółw.

Kosztowna może być banalna choroba morska

Kobieta płynąca statkiem rozchorowała się tak mocno, że nie mogła kontynuować podróży i trzeba ją było ewakuować, za co ubezpieczyciel zapłacił 7 tys. zł.

Zapał fotograficzny turystów  może zakończyć się tragicznie

Wiele  ofiar ma chęć uwieczniania siebie w nietypowych miejscach czy niebezpiecznych okolicznościach. Niestety selfie nad przepaściami niekiedy kończy się tragicznie. Tak było przypadku chłopaka, który chciał pochwalić się zdjęciem na skale. Spadł i się zabił, a jego rodzina otrzymała odszkodowanie od towarzystwa. W takich przypadkach jednak ubezpieczyciele nie zawsze wypłacają świadczenia uznając, że przyczyną było rażące niedbalstwo ubezpieczonego, które wyłączone jest z ochrony. W innym przypadku omal również nie doszło do tragedii. Na marokańskich plażach grupa turystów weszła na falochron i zaczęła robić sobie na nim zdjęcia. Zaskoczyła ich wysoka fala, która porwała jednego z mężczyzn i rzuciła go na skały. W wyniku zdarzenia doznał on złamania nogi oraz urazu kolana.

Źródło: www.rp.pl