Obok wypadku do którego doszło 16 września na autostradzie A1 ciężko było przejść obojętnie. Teraz temat powrócił w kontekście wypłaty odszkodowania. Po medialnej burzy, jaką wywołała odmowa ubezpieczyciela Compensa zmieniła zdanie w sprawie wypłaty zadośćuczynienia.
Tragiczny wypadek na autostradzie A1
Przypomnijmy, że w wyniku koszmarnego wypadku, który miał miejsce 16 września tego roku na autostradzie A1 zginęła trzyosobowa rodzina. O wydarzeniu tym było bardzo głośno – sprawa zbulwersowała internautów nie tylko z uwagi na rozmiar tragedii, ale także przez to, że początkowo komunikaty policyjne mówiące o tym, że „KIA z nieznanych przyczyn uderzyła w barierki” wyglądały tak, jakby sprawę chciano wyciszyć. Z aktualnych ustaleń prokuratury wynika jednak, że to pędzące ponad 300 km/h auto marki BMW kierowane przez 32-letniego Sebastiana M. uderzyło w tył pojazdu, w którym jechali rodzice i ich pięcioletni syn. Udało się to ustalić między innymi dlatego, że w sieci pojawiły się nagrania z kamer samochodowych, na podstawie których dało się zrekonstruować przebieg wypadku. Wiele wskazuje na to, że przedstawiciele prokuratury nie mają już wątpliwości co do winy kierowcy BMW.
Odmowa wypłaty odszkodowania z OC sprawcy
Teraz sprawa powróciła na pierwsze strony z uwagi na odmowę wypłaty odszkodowania z OC sprawcy. Mecenas Łukasz Kowalski, pełnomocnik bliskich rodziny, która zginęła w wypadku wystąpił do towarzystwa ubezpieczeniowego o wypłatę zadośćuczynienia dla rodziców kierowcy za śmierć syna niedługo po pogrzebie trzyosobowej rodziny.
– Wniosek o wypłatę środków złożyłem w imieniu rodziców kierowcy. W takim zakresie, jak to było możliwe, załączyłem dokumenty z akt postępowania przygotowawczego. Przekazałem to, co mogłem ujawnić, co wydawało mi się dla ubezpieczyciela najbardziej istotne, a więc wykluczenie sprawstwa kierowcy samochodu kia – wyjaśniał mecenas Łukasz Kowalski.
14 listopada do jego kancelarii trafiła odpowiedź ubezpieczyciela, który nie zgodził się na wypłatę pieniędzy. Okazuje się, że uzasadnienie, które otrzymał prawnik jest dosyć bulwersujące.
– Trzeba (…) wykazać, jaka była przyczyna wypadku i kto dopuścił się naruszenia bezpieczeństwa. Jeśli z konkretnych okoliczności zdarzenia wynika, iż nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji, roszczenia zostają oddalone – można przeczytać w piśmie przesłanym przez TU Compensa.
Prawnik podkreśla, że gdyby ubezpieczyciel chciał „wykazać odrobinę dobrej woli”, mogłoby uznać zasadność chociaż w części.
– Zamiast tego wybrano mało empatyczną metodę, która rodzi obawę, że cały proces związany z wypłatą pieniędzy będzie bardzo długotrwały. Nawet wieloletni – mówi mecenas Kowalski.
Dlaczego ubezpieczyciel zmienił zdanie?
O decyzję w sprawie odmowy wypłaty zadośćuczynienia dziennikarze zapytali biuro prasowe ubezpieczyciela, firmę Compensa Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. W odpowiedzi stwierdzono, że przez wzgląd na tajemnicę ubezpieczeniową biuro nie może komentować konkretnej sprawy. Jednak w stanowisku przesłanym mediom pojawiła się informacja, w jaki sposób towarzystwo analizuje podobne przypadki. Ubezpieczyciel wskazuje, że podstawą prawną jest art. 436 §2 Kodeksu cywilnego. Mówi on o tym, że:
„W razie zderzenia się mechanicznych środków komunikacji poruszanych za pomocą sił przyrody wymienione osoby mogą wzajemnie żądać naprawienia poniesionych szkód tylko na zasadach ogólnych. Również tylko na zasadach ogólnych osoby te są odpowiedzialne za szkody wyrządzone tym, których przewożą z grzeczności.”
Biuro prasowe ubezpieczyciela jako argument podawało wówczas, że doniesienia medialne teoretycznie wskazujące winnego nie mogą być dla firmy przesłanką do uznania roszczenia.
– W momencie, gdy Towarzystwo otrzyma dokumenty potwierdzające wyłączną winę wskazanego sprawcy, wznowi postępowanie likwidacyjne i wypłaci odszkodowanie – poinformował ubezpieczyciel.
O stanowisko towarzystwa ubezpieczeniowego i podnoszoną argumentację zapytano także Aleksandra Daszewskiego, radcę prawnego z Biura Rzecznika Finansowego. Podkreślił on, że świadczenia realizowane przez OC mają między innymi na celu możliwie sprawne wsparcie finansowe poszkodowanych.
– To głównie dla nich został stworzony mechanizm kompensacji szkód związanych z wypadkami drogowymi. W sytuacji kiedy dowody na winę sprawcy są jednoznaczne, środki – a przynajmniej ich bezsporna część – powinna zostać wypłacona maksymalnie w ciągu 30 dni od dnia zgłoszenia szkody – tłumaczył ekspert.
Zaznaczył on także, że towarzystwo ubezpieczeniowe powinno w tym zakresie „wykazać dobrą wolę i przede wszystkim empatię wobec tej tragicznej w skutkach szkody.”
– Co do istoty w systemie kompensaty szkód komunikacyjnych chodzi o to, żeby poszkodowani jak najszybciej otrzymali pieniądze i nie musieli czekać na zakończenie długotrwałych procedur. Tu właśnie zakład ubezpieczeń powinien być wysoce aktywny, możliwie pilnie zbadać swoją odpowiedzialność, zebrać dowody w sprawie i realizować na rzecz poszkodowanych świadczenia – dodaje Aleksander Daszewski.
Okazuje się jednak, że ubezpieczyciel zmienił zdanie. 16 listopada pełnomocnik rodziców zmarłego mężczyzny poinformował, że pieniądze zostaną wypłacone – towarzystwo ubezpieczeniowe przyjęło swoją odpowiedzialność i przyznało rodzinie świadczenie.
– Jak wskazano w decyzji, podstawą takiego stanowiska były dokumenty zgłoszenia szkody, które jako pełnomocnik przedłożyłem do akt likwidacyjnych – poinformował w czwartek po południu mecenas Łukasz Kowalski.
Niewątpliwie cała sprawa wywołała lawinę komentarzy dotyczących tego, że stanowisko ubezpieczyciela jest nieuzasadnione. Można zatem założyć, że nagłośnienie sprawy zmusiło ubezpieczyciela do ponownego przeanalizowania akt i zmiany swojego dotychczasowego stanowiska
Źródło: tvn24.pl