Tak zwane „grupówki” nie cieszą się dobrą opinią wśród klientów firm ubezpieczeniowych. Co prawda cena składek jest niska, ale co za tym idzie: świadczenia pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Sądy coraz częściej wydają wyroki, które chronią praw konsumentów.

 
O tym jak naprawdę „działają” ubezpieczenia grupowe najczęściej dowiadujemy się po tym jak realnie zetkniemy się z problemem. Jak podaje „Gazeta Wyborcza” (21.07.2016): „Najczęściej przekonują się o tym spadkobiercy osób, które zmarły, pozostawiając po sobie kredyty z dołożoną niby-polisą”.
 
Sąd po stronie ubezpieczonego
 
Ostatnio wydany przez Sąd Apelacyjny w Szczecinie wyrok (I sygnatura akt ACa 20/16) daje konsumentom szanse na to, że sytuacja ulegnie zmianie. Zakłady ubezpieczeń seryjnie bowiem oddalają roszczenia, które dotyczą spłacenia kredytu, powołując się na to, że przyczyna zgonu wynikała z „chorób istniejących w momencie przystępowania do ubezpieczenia”. Wyrok sądu który daje nadzieję konsumentom brzmiał następująco: „Jeśli ubezpieczyciel nie przeprowadził ankiety medycznej, to żadne wyłączenia nie działają”.
 
Przykład Pani Edyty, która zmaga się z chorobą onkologiczną

Kobieta przez lata płaciła składki (wcale nie małe) na ubezpieczenie pracownicze, które miało stosowne klauzule dotyczące nieszczęśliwych wypadków oraz ciężkich chorób. Ubezpieczenie obejmowało m.in. takie warunki, że przypadku śmierci pieniądze z tytułu polisy miał dostać partner Pani Edyty, a w przypadku jakiegoś nieszczęścia miały posłużyć do pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji. Pani Edyta żyła w przekonaniu, że jest dostatecznie ubezpieczona. Zmieniła zdanie, kiedy dowiedziawszy się, że jest chora na raka, chciała skorzystać z ubezpieczenia. Jak pisze w liście do „Gazety Wyborczej”: „Otrzymałam decyzję rentową z „całkowitą niezdolnością do pracy”. Domyślałam się, że zmianie ulegną zasady ubezpieczenia grupowego, jakim byłam objęta w pracy (spodziewałam się np. zwiększenia składki). Jakież było moje zaskoczenie, kiedy ubezpieczyciel przedstawił mi ofertę ze zmniejszoną sumą ubezpieczenia – mniej więcej o dwie trzecie”.


Chora pamiętając o regularnie płaconych przez nią składkach miała nadziej, że ubezpieczenie właśnie w tym momencie przyda się na walkę z chorobą. Niestety okazało się, że jest wręcz przeciwnie – pracownicza polisa grupowa po zwolnieniu się z pracy może albo przestać działać w ogóle, albo jej warunki mogą się drastycznie zmienić na niekorzyść klienta. A ponieważ Pani Edyta nie poinformowała ubezpieczyciela o przyczynie rezygnacji z pracy (mimo, że to jest oczywiste), dostała nową propozycje ubezpieczenia z zaporowo niską nowa suma ubezpieczenia. Ponieważ Pani Edyta jest osobą ciężko chorą, nie ma raczej szans na ubezpieczenie w innym TU, dlatego jest ona skazana na dotychczasowego ubezpieczyciela i na warunki, które jej zaproponował.
 
Źródło: www.wyborcza.pl