Polityk Platformy Obywatelskiej złożył zapytanie do Biura Ochrony Rządu w sprawie wypadku premier Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 roku. Krzysztof Brejza chciał się dowiedzieć, czy limuzyna premier Szydło miała ubezpieczenie autocasco oraz jakie są szacowane koszty jej naprawy. Z odpowiedzi jaką otrzymał wynika, że w momencie wypadku samochód nie posiadała ubezpieczenia AC.
Wypadek premier
Przypomnijmy, że do wypadku kolumny samochodów Biura Ochrony Rządu wiozącej premier Beatę Szydło doszło na ulicy Powstańców Śląskich w Oświęcimiu 10 lutego. Gdy kolumna rządowych samochodów wyprzedzała fiata seicento, 21-letni kierowca tego auta skręcił w lewo, czym zablokował drogę pojazdowi szefowej rządu. Kierowca Beaty Szydło, by zminimalizować szkody również odbił w lewo, jednak na poboczu znajdowało się drzewo, w które uderzył. W wyniku wypadku obrażenia odnieśli Beata Szydło i jeden z funkcjonariuszy BOR. Beata Szydło do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. 14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata seicento Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy. Prokuratura nie podawała treści jego wyjaśnień.
Brak ubezpieczenia to standard w BOR
Podobnie było w 2016 roku w wypadku limuzyny z Andrzejem Dudą w środku. „Super Express” poinformował wówczas, że ani samochód prezydenta, ani inne auta BOR nie mają ubezpieczenia AC. Powodem były koszty. Według „SE” ubezpieczenie jednej takiej limuzyny kosztowałoby 150-200 tys. zł rocznie.Dopiero w marcu 2017 roku – już po wypadku Szydło i kilku innych kolizjach rządowych aut – wiceminister w MSWiA Jarosław Zieliński zapowiedział, że „sprawa zostanie uregulowana” i przyznał, że „jest problem”. Kilka miesięcy później objęcie floty polisą AC było „przedmiotem rozważań” kierownictwa BOR-u.
Źródło: www.wprost.pl www.tvn24.pl